Po 3 miesiącach spędzonych na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych i podjęciu decyzji o niewypływaniu w tym sezonie na Pacyfik, musieliśmy pożeglować bardziej na południe, aby uciec przed zbliżającym się w tym rejonie sezonem huraganów. Na początek padło na Martynikę, i po trzech dniach żeglugi ostro pod wiatr dotarliśmy do Fort de France.
14 dni obowiązkowej kwarantanny na Martynice spędziliśmy na jachcie na kotwicowisku w Anse Mitan, niedaleko Fort de France, stolicy wyspy. Zależało nam na czystej wodzie do kąpieli i do produkcji wody z odsalarki (w St. Anne wciąż stoi ponad 350 jachtów), ale ta niestety przestała z nami współpracować. Pompa wysokiego ciśnienia zatarła się i trzeba ją wymienić. Naprawa okazała się możliwa, ale zbyt droga. Na szczęście nasi kanadyjscy przyjaciele Sheila i Chris z jachtu s/y Neverbored zrezygnowali z płynięcia na Bonaire (zamieszki lokalne) i z St. Martin przypłyną na Grenadę, gdzie się spotkamy. Zamówiliśmy więc do nich nową pompę i kilka innych rzeczy (St. Maarten to najdogodniejsze miejsce na Karaibach do wysyłki paczek, a do tego działa tam ultratania firma shippingowa z USA) i dostaniemy wszystko już niebawem. Kupiliśmy jedną pompę nową i jedną zregenerowaną i zapłaciliśmy 300 USD. Na Martynice za naprawę naszej zepsutej pompy chcieli ponad 500 USD… Musimy nieźle kombinować, żeby nie wydać wszystkich naszych oszczędności za szybko 🙂
Wypłynęliśmy już z Martyniki i stoimy na kotwicy na 10-dniowej kwarantannie przy St. Georges na Grenadzie, wiec mogę teraz na spokojnie napisać jak to faktycznie z tą kwarantanną na Martynice było…
Otóż okazuje się, że wielu żeglarzy nie przestrzega wytycznych dotyczących kwarantanny – a przynajmniej teraz, kiedy wszystko się trochę poluzowało. Kto był na Martynice to wie, że są tam takie komputerki w sklepach żeglarskich i w marinach, gdzie można odprawić się samodzielnie i wydrukować dokumenty odprawy celno – paszportowej. Przychodzi się z paszportami, wystukuje dane przy wpłynięciu i przy opuszczaniu wód Martyniki. Datę można wpisać jaka nam pasuje i zazwyczaj nikt tego nie sprawdza (czasami tylko porównują czy dane załogi zgadzają się z paszportem i czy ilość załogi nie przekracza możliwości jachtu). Żeglarze swobodnie przypływają teraz z St. Lucii, St. Vincent i Grenadyn, czy z północnych wysp, odprawiają się w St. Anne, Anse Mitan czy w Fort de France, płacą za to 5 EUR a czasem nic i tyle… są odprawieni, mają dokument, że są, legalnie i już. Nikt tam tego nie ogarnia… Poza tym ludzie swobodnie chodzą po ulicach, wygrzewają się na plażach, maseczek nie widzieliśmy prawie u nikogo, może pojedyncze osoby w sklepach… Jest niemal zupełnie jak dawniej… Tylko samoloty rzadko latają…
My natomiast, doświadczeni restrykcjami z Brytyjskich Wysp Dziewiczych, gdzie wszyscy byli bardzo mili, ale kwarantannę każdy brał na poważnie i każde nasze wypłyniecie musieliśmy zgłaszać i zdobywać na nie pozwolenie, gdzie niemal codziennie podpływała łódź ze straży granicznej i podpatrywała nas, czy aby przestrzegamy reguł kwarantanny – postąpiliśmy zgodnie z wytycznymi, jakie otrzymaliśmy drogą mailową od władz rządowych (Cross AG) na Martynice. Po 14 dniach spędzonych w izolacji na jachcie – byliśmy gotowi do zdjęcia żółtej flagi Q spod salingu i skorzystania z uroków tej francuskiej wyspy.
Zrobiliśmy zakupy, naprawy na jachcie, spędziliśmy kilka przesympatycznych dni w towarzystwie Polaków – żeglarzy jak i lokalnej Polonii. Nasze dzieci w końcu mogły wyszaleć się z rówieśnikami. Dziękujemy Wam za wszystko! To były bardzo miłe dni!
W międzyczasie nasz Staś miał zakończenie zerówki. Uroczystość odbyła się online, poprzez aplikację Zumi. U nas była wtedy 04:00 rano (a 10:00 czasu polskiego), ale Staś dzielnie wstał w nocy i brał udział w zakończeniu razem z innymi dziećmi. Otrzymał promocję do pierwszej klasy szkoły podstawowej i piękny dyplom, który odbierzemy fizycznie po powrocie z wyprawy.
Dziękujemy raz jeszcze Pani Marcie Iskierce, Pani Marcie Wasilewskiej, Panu Dyrektorowi, Pani Małgosi i w ogóle wszystkim pracownikom Zespołu Kształcenia i Wychowania w Lublewie Gdańskim – za wszelką pomoc w przygotowaniu niezbędnych materiałów do samodzielnego nauczania Stasia (co załatwialiśmy jeszcze przed wyjazdem), za wsparcie i pozytywne nastawienie i koordynację już w trakcie naszego rejsu. Bez Was kontynuacja nauki Stasia byłaby dużo bardziej skomplikowana!
Teraz zapisujemy Stasia do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Staś będzie miał lekcje online i realizował program zgodnie z wytycznymi kształcenia na odległość. Problem mamy tylko z dostarczeniem podręczników, gdyż poczta na Grenadę jeszcze nie dociera i nie wiadomo, kiedy to się zmieni. Będziemy wysyłać relacje z postępów syna 🙂
Póki co – pozostało nam jeszcze kilka dni postoju na kotwicy na kwarantannie, po czym musimy wykonać test koronawirusowy i jeśli wszystko będzie oki – oficjalnie już będziemy mogli odprawić się na wpłynięcie na Grenadę. A tutaj czekają na Stasia półkolonie żeglarskie, organizowane różne atrakcje dla dzieci z jachtów (których tu na Grenadzie jest bardzo dużo), nurkowanie, łowienie ryb, regaty i inne.. Przeczekamy tu sezon huraganów, podrasujemy jacht i zobaczymy jak sprawy będą się dalej rozwijały….
Serdecznie pozdrawiamy!
Ahoj i do zobaczenia!
2 Komentarze
MARTA Zakrzewska · 13 Lip 2020 o 0339
Jak dobrze czytać, że wszystko dobrze u Was. Jesteśmy z Wami myślami. Skoro macie być na Grenadzie dłuższy czas, na pewno możliwe będzie dolecieć za jakiś czas do Was. Ściskamy Was mocno!!! Marta i Grzegorz
boguś · 13 Lip 2020 o 1032
Fajnie was widzieć wesołych i w dobrej formie fizycznej.Pozdrawiam Boguś.