Z lekkim opóźnieniem, wybaczcie, ale opiszemy każdą odwiedzoną przez nas wyspę na Bahamach.. Jest tu tak pięknie i tak wiele się działo, że nie da się inaczej. Tylko czasu brakuje… Wszystkim się wydaje, że na wakacjach jesteśmy, a my nie wiemy w co ręce włożyć. Poza tym, że zwiedzamy i żeglujemy w różne ciekawe miejsca – w między czasie trzeba ogarnąć dzieci, szkołę, jacht, pranie, sprzątanie, gotowanie, naprawy jachtu… Nie pamiętam kiedy mieliśmy z Krisem czas usiąść wieczorem i obejrzeć film.. Czasami nie jest łatwo, jak wszędzie, jak u każdego, ale mimo wszystko – jest super!

Long Island, jak sama nazwa wskazuje – to dłuuuga wyspa. Ma 128 km długości i tylko 6,5 km szerokości w najszerszym miejscu. W Salt Pond zaledwie 1 km dzieli brzegi wyspy… Niegdyś Długa Wyspa nazywała się “Yuma”, tak ją nazwali pierwotni mieszkańcy – Indianie Arawak, a potem Krzysztof Kolumb w 1492r. przemianował ją na Fernandina. Jendak nazwa Long Island przyjęła się najlepiej. W sumie nie ma co się dziwić 🙂


Linia brzegowa wyspy jest niesamowicie urozmaicona. Od południa widzieliśmy wysokie klify, wyglądające zupełnie jak te w Klintholm na duńskiej wyspie Mon. Cała Atlantycka strona jest dość skalista, z kilkoma zatokami (m.in. Little Harbour, w której spędziliśmy ponad tydzień, przeczekując sztormowe wiatry z NE), zaś po zachodniej stronie – jest płyciutko, woda jak kryształ i żeby żeglować po tej zawietrznej zazwyczaj stronie – trzeba mieć małe zanurzenie i dobrze liczyć pływy.

Np. do Stella Maris, mariny w której odprawiliśmy się na wpłynięcie na Bahamay – mogliśmy dopłynąć / wypłynąć tylko o wysokiej wodzie. Pływy sięgają tutaj ok. 1m, także przy zanurzeniu 1,5m jak u nas – odpowiednia wysokość wody jest potrzebna, żeby poruszać się po tych turkusowych wodach.


Kierunek wiatru też ma ogromne znaczenie przy żeglowaniu po płyciznach. Wystarczy godzina silnego zachodniego wiatru i fala rozbudowuje się natychmiast, a wtedy wcale nie chcemy tu być 🙂

Trzeba wiedzieć, iż na Bahamach wiatry wieją z różnych kierunków, nie jak na Antylach głównie ze wschodu, tzw. pasaty… Tutaj zahaczają ośrodki niżowe i można się często spodziewać wiatrów z każdej strony. Trzeba sprawdzać prognozy pogody na bieżąco, lepiej nie utknąć gdzieś na rafie czy na plaży!
My codziennie słuchamy meteo na radiu SSB (przez VHF nikt nie podaje prognozy pogody, a poranny net jest tylko w George Town na Exuma), sprawdzamy internet, a jak go nie ma – ściągamy griby i mapy synoptyczne dzięki radiu SSB i modemowi PTC-USB.
Musimy też być dobrze przygotowanym pod względem posiadania odpowiednich map nawigacyjnych (my mamy i wszystkim polecamy atlasy Explorer + plottery, ipady z mapami Navionics, C-map i I-sailor…) plus niezbędne informacje o pływach i prądach + dobry wzrok 🙂


Mapy, plotery, radary to jedno, ale nic nie zastąpi bystrego oka ludzkiego. Szczególnie po tych turkusowych wodach, gdzie jest trochę kamieni i podwodnych raf – trzeba prowadzić obserwację wody dookoła non stop i tak planować żeglugę, aby słońce było wysoko i za plecami, wtedy wszystko widać :-). Jest wiele przepięknych miejsc na Bahamach, jak tu na Long Island, ale trzeba wszystko dobrze zaplanować – gdzie, co, jak i kiedy zobaczyć…
Ale nie ma co się denerwować. Tylko na początku wszystko wydaje się przerażające, gdy pod kilem (od dna jachtu) sonda pokazuje max. 0,3m, a prąd pcha Cię o 3 węzły szybciej niż pokazuje prędkościomierz, albo gdy kotwiczy się na głębokościach głównie 2-3m, i trzeba patrzeć czy nie ma rekinów / barakud, zanim się wskoczy do wody… Po jakimś czasie można przywyknąć 🙂

Zwiedziliśmy wyspę niemal całą, schodziliśmy i zjechaliśmy wypożyczonym autem wzdłuż i wszerz. Urzekła nas swoim naturalnym pięknem, spokojem i życzliwością lokalnych mieszkańców.

Nie ma tu wielkich miast, ogromnych budynków.. Są za to m.in. tajemnicze jaskinie, słynna Hamilton’s Cave z pozostałościami z 500 r. n.e po mieszkających w niej niegdyś Indianach Lucayan, jaskinie w Salt Pond, w Deadmans i Dunmore i w wielu innych miejscach. Nie było szans wszystkie spenetrować, skupiliśmy się więc na tej, którą najtrudniej było znaleźć. Wzmiankę o jaskini w Salt Pond znaleźliśmy w starym podręczniku żeglarskim i nigdzie więcej. Dojść do niej można było tylko poprzez prywatne ziemie, za pozwoleniem oczywiście, bez kierunkowskazów. Lokalni mieszkańcy pomogli nam odnaleźć wejście. Ależ to była niezwykła ekspedycja! Znaleźliśmy szkielety, stalaktyty, stalagmity i stalagnaty, mnóstwo nietoperzy, kilka korytarzy, nikt się nie spodziewał, że będzie aż tak tajemniczo i nawet przerażająco! Na pewno ukrywali się tutaj kiedyś piraci (wejście blisko morza!). Rewelacja!


Byliśmy też w Dean’s Blue Hole, i pływaliśmy nad tą błękitną słonowodną dziurą w wodzie, z wejściem poniżej poziomu morza. Zmierzona głębokość wynosi 202m i jest to druga na świecie najgłębsza tego typu dziura w wodzie..W Dean’s Blue Hole co roku odbywają się zawody freedivingu, czyli nurkowania na wstrzymanym oddechu, bez butli do nurkowania, jak w “Wielkim Błękicie” 🙂 Akurat jak pływaliśmy całą rodzinką w tym niesamowitym miejscu – inni cruiserzy zrobili nam filmik z drona. Będzie fragment w filmiku, który na pewno w końcu zrobimy 🙂


Kolejny przystanek naszej wycieczki, na samej północy wyspy – to pomnik Columbus Monument, zbudowany na cześć Krzysztofa Kolumba, który przybył tu 17.10.1492r. swoim statkiem Santa Maria (stąd nazwa północnego cypla wyspy Santa Maria). W zeszłym roku w grudniu skończono prace nad nowym wejściem do pomnika, wszystko wygląda bardzo atrakcyjnie i tylko czeka na przyjęcie nowych turystów. Uważa się, że Long Island jest trzecią odkrytą wyspą przez Krzysztofa Kolumba podczas jego wielkiej podróży w 1942r. i określoną przez niego jako najpiękniejszą ze wszystkich wysp na Bahamach.


Jedyną drogą na Long Island, przebiegającą wzdłuż całej wyspy – zajechaliśmy do Clarence Town, stolicy. Znajduje się tu bardzo nowocześnie wyglądająca Flying Fish Marina i słynny Kościół Katolicki Św. Piotra i Św. Pawła z bliźniaczymi wieżami, zaprojektowany w 1939r. przez Ojca Jerome Hawes. Kościół jest świetnym znakiem nawigacyjnym dla statków kierujących się do Clarence Town z morza i widnieje niemal na każdej broszurce z informacjami o Long Island. Teraz już trochę zaniedbany, podobnie jak Stella Maris Marina (druga i ostatnia marina na wyspie). Sporo osób wyjechało (aktualnie ok. 750 osób mieszka na Long Island), jest wiele pustych domów zrujnowanych przez huragany, turystów mało, kasy mało, nie ma z czego odrestaurowywać. Pandemia robi swoje. Szkoda. Mamy wielką nadzieję, że się to zmieni. Bardzo nam się tu podoba!


Wyspa posiada dwa lotniska – Stella Maris Airport i Deadman’s Cay Airport. Nie mogliśmy ich nie zwiedzić -) Krisowi brakuje latania.. Obsługują tu linie lotnicze Bahamasnair i prywatne samoloty. Chwilowo niewiele się dzieje, wszystko przez pandemię, jedynie mieszkańcy wyspy lub rezydenci wracają do domów. W ogóle na Bahamy z Europy teraz nikt się nie dostanie – loty przez USA lub przez Kanadę, w tej chwili wszystkie wstrzymane. Szkoda, nikt nie może do nas dolecieć… miejmy nadzieję szybko się to zmieni i kiedy zawitamy na Bahamy kolejny raz – normalność wróci!


Niedaleko Stella Maris, w północno – wschodniej części wyspy – znajduje się przecudna mała, prywatna wysepka, która nazywa się Hog Cay. Pokochaliśmy to miejsce! Bosman ze Stella Maris podpowiedział nam, żeby tam popłynąć i to był strzał w dziesiątkę. Z książek o tym miejscu się nie dowiemy!
Po zakotwiczeniu poszliśmy na brzeg zapytać o pozwolenie zejścia na ląd. Niby plaże na prywatnych wyspach są dostępne dla wszystkich, ale elegancko jest zawsze się upewnić. Spotkaliśmy przesympatycznych lokalesów! Okazuje się, że żoną właściciela wyspy była Polka i ma on duży sentyment do Polaków. Dostaliśmy kod do internetu, z którego mogliśmy dowolnie korzystać na jachcie i pozwolenie zwiedzenia wyspy wraz z jej prywatnym lotniskiem. Krisu był szczęśliwy. Zaraz obok wyspy są osuchy, zalewane wodą przy wysokiej wodzie. A kiedy woda jest niska – dzieciaki mogły biegać suchą nogą po tych białych piaskach. Ależ to była frajda!


Poznaliśmy przemiłych ludzi. Wracaliśmy do Hog Cay jeszcze kilka razy, żeglując pomiędzy kolejnymi wyspami i na pewno jeszcze nie raz tu wrócimy! Miejsce jest magiczne!

Cała Wyspa Long Island jest bardzo ciekawa.. szkoda, że tak rzadko odwiedzana… a może to i dobrze?


Kategorie: FotoKaraiby

0 Komentarzy

Dodaj komentarz

%d bloggers like this: