Dopłynęliśmy do Le Marin na Martynice i znowu zaczęło się naprawianie jachtu…
Nie było czasu ani pisać, ani zwiedzać…
… i nie uwierzycie, ale zepsuty monitor w moim “nowym” laptopie na Trynidadzie to nie był koniec problemów z laptopem. Po 2 tygodniach w ogóle przestał się uruchamiać, nie ładuje.. nie dzieje się nic… jakiś pech… Pożyczam od męża 🙂 Przypominam nazwę firmy, od której go kupiliśmy: Progres 24…
Staliśmy na bojce w Le Marin po znajomości (jeszcze raz bardzo dziękujemy!), od czasu do czasu podpłynęliśmy do portu, do sklepów żeglarskich, do miejscowej stoczni i działaliśmy…
Wymieniliśmy panele słoneczne, a stare sprzedaliśmy.
Zbudowaliśmy “domek” dla naszej nowej oceanicznej tratwy ratunkowej…
Jest tuż przy rufie, wystarczy wyjąć bolce, kopnąć do wody… i już…
Miejmy nadzieję nigdy nie będziemy musieli jej użyć, ale pod ręką musi być!
Zamontowaliśmy nową windę kotwiczną (starą udało się też sprzedać 🙂 i nowy łańcuch kotwiczny (120m łańcucha! Będzie jak znalazł na Pacyfik!).
Przy pomocy przyjaciół z jachtu s/y Neverbored Sheil’i i Chrisowi – naprawiliśmy jeszcze odsalarkę… teraz działa jak nowa!
Założyliśmy kilka nowych gniazd na 12 V i Simarine Pico, dzięki któremu doskonale teraz wiemy, ile prądu mamy, ile i na co zużywamy. Radość Krisa po zamontowaniu Simarine Pico była nie do opisania! Świetna sprawa!
Dokonaliśmy serwisu kabestanów… Była to dość brudna robota, ale raz na rok powinno się kabestany otwierać, czyścić i smarować, żeby działały jak trzeba… a mamy 5 kabestanów 🙂 Dziękuje Sheila za pomoc!
Dodaliśmy brakujących kółeczek do wózka do grota… niesamowite, jak bardzo są one ważne!
i wiele innych drobniejszych rzeczy…
Dziękujemy też Kasi, która była z nami i nam pomagała przy dzieciach i w ogóle.
A kotwicowisko w Le Marin wygląda tak:
Zdjęcia zebrane…
0 Komentarzy