Boże Narodzenie 2020 spędziliśmy na kotwicowisku w Woburn Bay na Grenadzie. Dzień wcześniej wodowaliśmy jacht po dwóch tygodniach stoczniowych prac przy naszej Rybce, nie było więc czasu na wielkie przygotowania do Świąt. Ubraliśmy choinkę, postawiliśmy szopkę, rzutem na taśmę Staś złowił karaibskiego karpia (“red snapera”) a Krisu inną rybę – jack’a. Mieliśmy pyszne smażone rybki i zupę rybną na wieczór Wigilijny. Na koniec wspaniałego dnia dzieci znalazły wór z prezentami od Świętego Mikołaja, który pomimo godziny policyjnej jakoś do nas trafił – może przez uchylone okno? Później pograliśmy jeszcze na gitarze i pośpiewaliśmy kolędy, i było bardzo przyjemnie!

Będąc w stoczni zaprzyjaźniliśmy się z lokalną rodziną – Nalini, jej mężem Kryshną i ich trzema dziewczynkami: Shalina, Shalini, Shanali i ich przyjacielem z Pakistanu Zaheer’em.
Nalini pochodzi z Trynidadu, ale wychowała się na Grenadzie, gdzie mieszka do dziś. Przesympatyczni ludzie! Ona przyrządza lunch’e dla pracowników ze stoczni (tanie i dobre), a Kryshna łowi ryby i buduje łodzie rybackie. Żyją skromnie, ale w zdrowiu i szczęściu, nie narzekają. Nasze dzieci polubiły się, więc niemal codziennie przychodziliśmy do Nalini na lunche (nie było czasu na gotowanie, a tutaj wielka porcja kosztowała 10 EC /ok.12 zł, poza tym dzieci miały odskocznię i szalały z innymi dziećmi).

W Pierwszy Dzień Świąt Bożego Narodzenia zostaliśmy zaproszeni na grilla właśnie do Nalini i Kryshny, a następnego dnia – oni przyjechali do nas na jacht. Zrobiliśmy pierogi ruskie i murzynka, które wszyscy zjedli z wielką przyjemnością. Staś i Kryshna zrobili sobie zawody w łowieniu ryb… obydwaj złowili ich po kilkanaście! Nasz Staś się bardzo przejął (w końcu Kryshna to lokales o dużym wędkarskim doświadczeniu), ale dawał radę doskonale! Potem wszystkie dzieci kąpały się z jachtu – po raz pierwszy w życiu Grenadyjki nie czuły gruntu pod nogami 🙂 Świetny dzień i świetni ludzie! Mam nadzieje że jeszcze się spotkamy! Nalini jest w zaawansowanej ciąży i na dniach ma urodzić kolejną dziewczynkę. Powodzenia Nalini & Family!

Poznaliśmy na wyspie też polskiego księdza, Marcina, który aktualnie pracuje w parafii w St. Georges. Prowadzi Msze Święte w języku angielskim i hiszpańskim i w ogóle prężnie działa na Grenadzie. Spotkaliśmy się nie tylko w kościele, ale i u nas na Rybce, porozmawialiśmy o życiu i pośpiewaliśmy kolędy po polsku. W tym roku Ks. Marcin miał kłopot z wystrojem, jako że przez Covid-19 i godzinę policyjną na Grenadzie – Trzej Królowie nie mieli szans dotrzeć do Dzieciątka Jezus, więc tegoroczna szopka wygląda nieco inaczej 🙂

po lewej szopka bożonarodzeniowa 2019, a po prawej tegoroczna 🙂

Ks. Marcin wcześniej pracował przez 6 lat na dalekiej północny Kanady z Eskimosami, a od 3 lat jest tutaj. Bardzo ciekawy człowiek i jest nam niezmiernie miło Ciebie Marcinie poznać! Mam nadzieję jeszcze nie raz do zobaczenia!

Na Sylwestra wybraliśmy się do Carriacou w 3 jachty: s/y Rybka, czyli my (Ania & Stasiu & Gosia & Krisu), s/y Silicone Valley czyli Beata & Leszek & Krzyś i s/y Taave czyli Angela & Tim, a na miejscu spotkaliśmy jeszcze innych znajomych. Teraz to można by powiedzieć, że niemal wszyscy się tutaj już dobrze znamy 🙂
Wyjątkowo nie wiało nic kompletnie w stronę na Carriacou -więc popłynęliśmy na silniku prawie całą drogę 🙁 za to później rozbudował się głęboki niż na wschód od północnej Ameryki, który miał zejść w dól. Mogło być nieciekawie. W Sylwestrowy poranek już zaczęło nam wiać 25 węzłów na kotwicowisku przy Sandy Island, a w Nowy Rok miało być jeszcze wietrzniej. Po co się tak stresować? Zebraliśmy się z powrotem na Grenadę do naszej świetnie osłoniętej zatoczki Woburn Bay. Opłynęliśmy wyspę od wschodniej strony w pięknym, żeglarskim stylu z prędkościami po 8-10 węzłów i załapaliśmy się jeszcze na mini imprezkę sylwestrową w marinie Le Phare Bleu. Było przesympatycznie!

Dziękujemy za mile spędzony czas!

Kategorie: FotoKaraiby

0 Komentarzy

Dodaj komentarz

%d bloggers like this: