Ahoj!
Jesteśmy! Znowu długo nie pisaliśmy, przepraszamy. Czasu brakuje, wiele się dzieje… Jesteśmy zdrowi, dzieci też, wszystko oki…
Tzn. teraz już nie wszystko oki… jest wojna… Człowiek dopiero co przyzwyczaił się do robienia testów, noszenia maseczek i dezynfekowania wszędzie rąk, a teraz taka masakra!! Ciężko uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę!!! Wydarzenia na Ukrainie przygnębiły nas całkowicie… jak to dalej będzie??
Po stoczniowych pracach na Trynidadzie w grudniu 2021 – pożeglowaliśmy na St. Martin, żeby Święta Bożego Narodzenia spędzić w gronie naszych przyjaciół Moniki i Grzegorza, mieszkających tu na wyspie już od kilku lat.
Potem na Nowy Rok spotkaliśmy się z STS Fryderykiem Chopinem, dzielnym Kapitanem Ostrym i jego załogą, wchodziliśmy na reje, regaciliśmy się pływając razem, odwiedziliśmy Wyspy Święte i Martynikę, podziwialiśmy Chopina pod pełnymi żaglami i znów odwiedzaliśmy naszych przyjaciół z Martyniki.. W międzyczasie oczywiście odbywały się codzienne obowiązki – szkoła, gotowanie, sprzątanie, pranie itd.…
W styczniu br. postanowiliśmy wystawić naszą s/y Rybkę na sprzedaż – na początek przez “fejsa” z informacją, że jacht będziemy sprzedawać dopiero za kilka miesięcy, ale chcieliśmy się przekonać jaki będzie odzew. I jakoś tak do nas dotarło że 3 lata mieszkania na jachcie non stop powoli dobiegają końca… niestety.. 🙁
Wydawało nam się, że sprzedaż jachtu potrwa z kilka miesięcy i żeby nie zostać z przysłowiowym palcem w nocniku – zadziałaliśmy wcześniej, ale pod warunkiem pozostania na jachcie przynajmniej do czerwca.
Plan jest/był taki, że wracamy z dziećmi do Polski na czas naszych wakacji. Wówczas szok temperaturowy nie będzie aż tak bardzo drastyczny i będziemy mieli czas poodwiedzać rodzinę, znajomych, którym nie udało się do nas dolecieć przez poprzednie (pandemiczne) lata. A od września – Staś idzie już do trzeciej klasy szkoły podstawowej, Ania do “zerówki”, a my do swoich obowiązków zawodowych.
Ogłoszenie o sprzedaży jachtu na fejsie od razu spotkało się z ogromnym zainteresowaniem. W ciągu tygodnia zostaliśmy zarzuceni mailami z propozycjami zakupu naszego jachtu. Jak widać, katamarany cieszą się ostatnio dużą popularnością.
Wysprzątaliśmy porządnie Rybkę i żeby łatwiej było dolecieć potencjalnym kupcom na oględziny – przypłynęliśmy znów na St. Martin. Dostaliśmy 8 konkretnych ofert. Trzeba było podjąć bardzo trudną decyzję.. Komu mamy sprzedać nasz pływający dom??
Wydaje nam się, że dobrze wybraliśmy. Nie tylko kasa ma tu znaczenie. Zależy nam bardzo, żeby s/y Rybka poszła w dobre ręce! Żeby przyszły właściciel dbał o nią przynajmniej tak, jak my, to bardzo ważne! Mamy nadzieję że Vincent przeżyje na tym jachcie co najmniej tyle samo pięknych chwil co i my!
Potem przyleciał dziadek Jurek i wspólnie pożeglowaliśmy na Trynidad, gdzie wyciągnęliśmy jacht, aby zrobić tzw. survey przed sprzedażą. Przyszedł rzeczoznawca i cały dzień oglądał, sprawdzał i kontrolował aby na końcu wystawić raport stanu jachtu. Wszystko fajnie się udało – jacht dostał świadectwo z paskiem, kupiec Vincent wyjechał zadowolony a Dziadek szczęśliwie wrócił do domu. My zaś – już ze spokojną głową – zaczęliśmy kontynuować nasze żeglarskie wojaże…
Kilka dni czekaliśmy na sprzyjający kierunek wiatru, żeby wypłynąć z Trynidadu. Plan był popłynąć non stop do Puerto Rico, a potem na Bahamy i na Florydę..
Korzystając więc z wolnego czasu – odwiedziliśmy mało znaną, ale jakże ciekawą wyspę, będącą niegdyś kolonią trędowatych, owianą wieloma legendami, będącą najbardziej wysuniętą na zachód częścią Trynidadu & Tobago – Chacachacare.
Nie mieliśmy tam zasięgu przez kilka dni, a więc nie było kontaktu “ze światem”. 24.02.2022 weszliśmy na najwyższy szczyt Chacachacare, najstarszą latarnię morską na Karaibach i najbliższą Wenezueli i tam spotkaliśmy mieszkańców Trynidadu, naprawiających antenę radiową. To oni powiedzieli nam, że dzisiejszej nocy Rosja zaatakowała naszych sąsiadów. Byliśmy w szoku! .. wciąż jesteśmy… jak i cały świat!!!
Zamiast więc na Puerto Rico, gdzie nie mielibyśmy internetu (przynajmniej na początku) i nasze rozmowy telefoniczne z rodziną i znajomymi kosztowałyby grube pieniądze – “wylądowaliśmy” na St. Martin.
Dziś mija 14 dzień wojny wywołanej przez Rosję na Ukrainę. Mamy kontakt z naszą rodziną i przyjaciółmi, śledzimy co się dzieje. Mamy też kontakt z załogą ukraińską z Kijowa, która niegdyś ze mną pływała w Grecji i potem po Karaibach. 3 tygodnie temu Olga z owej ekipy rejsowej – wysyłała zdjęcia, jak to jej córka wygrywa kolejny turniej tańca towarzyskiego, który to taniec towarzyski niegdyś był mi tak bliski przez wiele, wiele lat.
A teraz siedzą w Kijowie i wierzą, że Ukraina wygra wojnę. Dziś dostałam od nich kolejną informację, że część ekipy musiała się ewakuować, bo zbombardowano ich miejscowość pod Kijowem. Rosjanie bombardują ich domy, szkoły, szpitale, koszmar! Wysyłają nam zdjęcia, po prostu w głowie się to wszystko nie mieści!
Podtrzymujemy ich na duchu, mówimy o dzielnej postawie naszych rodaków, o znajomych i rodzinie, która pod swój dach przyjęła mieszkańców ich państwa… i o wielu innych, którzy pomagają, których wciąż przybywa…
Piszę im, że pamiątkowy prezent (ukraińska piękna butelka z wkładką), którą od nich dostałam na koniec rejsu – wciąż jest i poczeka na kojeny wspólny rejs! Że jesteśmy duchem z nimi! Że życzymy z całego serca, żeby te wojnę wygrali! A oni piszą, że wierzą, że wygrają i nie zamierzają się ewakuować z Kijowa..
My, choć jesteśmy daleko – nie siedzimy cicho. W miniony weekend spotkaliśmy wielu Polaków z okazji regat St. Maarten Heineken Regatta. Startowało aż 6 polskich załóg i większość podnosiła nie tylko polską, ale i ukraińską banderę. Nie tylko zresztą polskie załogi w ten sposób solidaryzowały się z Ukrainą! Załoga zaś rosyjskiego jachtu – nie wystartowała.
Kibicując polskim załogom – kilka osób do nas podchodziło i ze łzami w oczach opowiadało o wojnie, o nieobliczalności Putina, o postawie Polaków, którzy w obliczu tragedii ukraińskiej pomagają jak mogą. Wzruszające chwile..
No i co dalej??
Wszyscy nam mówią, żebyśmy teraz nie wracali, poczekali.. ale jak mamy nie wracać, jak w Polsce nasze rodziny, siostry, bracia, rodzice, dziadkowie, przyjaciele.. a jacht już w sumie sprzedany..
Wracamy!
Chciałoby się powiedzieć, że ta wojna to tylko zły sen, który zaraz się skończy.. ludzie chcą pokoju, czemu wojna? Wystarczy już wojen!
Mamy nadzieję że znów będzie pokój! …że Rosja będzie powstrzymana, skończy się rozlew krwi, a Ukraina zostanie szybko odbudowana ze zniszczeń wojennych i stanie na nogi…
Trzymamy za nas wszystkich kciuki! Trzymamy kciuki za Ukrainę!
Pozdrawiamy serdecznie!!
Załoga s/y Rybka
0 Komentarzy