Moje pierwsze wspomnienia z Puerto Rico / Portoryko sięgają 9 lat wstecz, kiedy to organizowaliśmy z ekipą Harley’owców rejs katamaranem na Hiszpańskie, Amerykańskie i Brytyjskie Wyspy Dziewicze. Łatwo było dolecieć (po uprzednim załatwieniu wiz), taniej i dzięki rozpoczęciu rejsu w Puerto Royal po wschodniej stronie Puerto Rico – mogliśmy zwiedzić wiele wysp po drodze (m.in. Culebra, żółwiowa Culebrita, a także najbardziej znane Amerykańskie i Brytyjskie Wyspy Dziewicze). Widzieliśmy też słynną “Perłę” z filmu “Piraci z Karaibów” właśnie w Puerto Rico i też w Puerto Rico zrobiliśmy zakupy na rejs i tyle… i ruszyliśmy dalej… Także zbyt wiele samego Puerto Rico nie zobaczyliśmy… ale rejs był super!
Filmik z rejsu => tutaj. Zawsze Kochani będę Was miło wspominać i mam nadzieję jeszcze znów gdzieś razem popłyniemy!

Po latach pojawiła się kolejna okazja zwiedzenia Puerto Rico, tym razem na pokładzie naszego pływającego domu s/y Rybka. Z St. Martin mieliśmy ruszyć szybciej, żeby było więcej czasu na Puerto Rico, ale (poza innymi bardziej przyziemnymi powodami, o których może kiedyś) Stasiu zaprzyjaźnił się z lokalnymi chłopcami (jak zwykle zupełnie przypadkowo spotkanymi), którzy zaprosili go do uczęszczania na treningi piłki nożnej. Staś od jakiegoś czasu bardzo interesuje się piłką nożną. Ogląda mecze z tatą – a właściwie słucha, gdyż transmisja z Polski w krajach karaibskich jest w większości miejsc wyłączona 🙁 i jeszcze musimy mieć zasięg, z którym jest też różnie), opowiada o ligach, zespołach itd. (ja się nie znam kompletnie :-), ćwiczy rzuty na siatce na dziobie naszego jachtu i za każdym wyjściem na plaże – zabiera piłkę i szuka chętnych do gry 🙂 Zainwestowaliśmy więc w odpowiednie obuwie do treningów i musieliśmy dać synowi okazję spożytkowania energii na boisku. Był bardzo szczęśliwy! Jak wrócimy, musimy zapisać Stasia na jakieś dodatkowe zajęcia z piłki nożnej 🙂

Tak więc czas pobytu na Puerto Rico malał i się oddalał, gdyż rodzice moi z siostrą i jej córką Olą (chrześnicą) już kupili wcześniej bilety lotnicze na Bahamy, żeby nas odwiedzić, a to jednak jeszcze spory kawałek wody do przepłynięcia… tak więc w Puerto Rico “wylądowaliśmy” zaledwie na kilka dni… ale i tak były to niezapomniane dni

Pożeglowaliśmy więc prosto do stolicy Puerto Rico – San Juan. Wpływaliśmy o świcie obok murów starego miasta (niezłe wrażenie, szczególnie, iż za nami zaraz wchodził ogromny prom!) i stanęliśmy na kotwicy przed mariną. Formalności częściowo załatwiliśmy jeszcze będąc w zasięgu St. Martin, a teraz zgłosiliśmy się tylko na wejściu do San Juan przez VHF. Pozostało nam tylko umówienie się poprzez aplikację z pracownikiem customs i imigration online, sprawdzenie wiz i zdobycie pieczątki w paszportach. Wówczas wszelkie formalności wjazdowe mielibyśmy ogarnięte i bylibyśmy ostatecznie odprawieni na wpłynięcie na wody terytorialne USA.

Oczywiście o wszystkim wiedzieliśmy wcześniej i przygotowaliśmy się odpowiednio. Wiedzieliśmy też, że nasz francuski numer nie będzie działał na Puerto Rico, tak z resztą jak i internet, więc wykupiliśmy więcej abonamentu na nasze polskie numery telefonów, żeby mieć internet po przypłynięciu, właśnie w celu tej całej odprawy internetowej. Byliśmy spokojni, że ogarniemy… a tu się okazało, że po włączeniu roamingu – internetu nie wystarczyło nam nawet na kilka minut!!! (a doładowaliśmy po kilkaset zł / każdy). Zżarło nam całą kasę w kilka chwil! Oczywiście aplikacji nie zdążyliśmy wypełnić, a tam bez tego nikt nie chciał z nami rozmawiać… Zadzwonić nie ma jak, internet nie działa, wszelkie dostępne sieci wymagają hasła, a bez odprawy – na ląd nie można schodzić… No i co teraz???

Jak to żeglarze mówią, radę zawsze trzeba sobie dać!

Stał obok nas, też na kotwicy, jak my – jacht motorowy pod amerykańską banderą. Postanowiliśmy podpłynąć pontonem do tego jachtu i zapytać o użyczenie internetu. Jack (bo tak ma na imię kapitan) – nie tylko użyczył nam internetu, ale że zasięgu nie wystarczyło na nasz jacht, to dał nam swój telefon na s/y Rybkę. Ogarnęliśmy całą aplikację w kilka minut! Spotkaliśmy się z pracownikiem rządowym online i umówiliśmy się na odprawę w biurze po pieczątki w paszportach (gdyby nie to, że my, Polacy, wpływając jachtem na wody USA nadal potrzebujemy legitymować się wizami amerykańskimi B1/B2 – w ogóle nie musielibyśmy iść do żadnego biura. Wystarczyłoby wypełnienie papierów poprzez aplikację i już! Łatwiej niż we Francji :-)))

W każdym razie bardzo zaprzyjaźniliśmy się z owym Amerykaninem z Chesapeake. Wymieniliśmy się cennymi informacjami nawigacyjnymi (on na Trinidad, z którego my wypłynęliśmy, a my na Florydę przez Bahamy, skąd on z kolei pochodzi), odkupiliśmy mapy papierowe i modem do internetu na Bahamy po promocyjnej cenie, spędziliśmy miło czas i umówiliśmy się znów gdzieś kiedyś… Żeglarze pomagają sobie bardzo często, jak mogą, bezinteresownie, bez względu na wiek i pochodzenie… To jest wspaniałe!

Gdy mogliśmy już robić wszystko legalnie – zostawiliśmy ponton przy klubie żeglarskim (opłata 10 $ za każdy dzień!!! za ponton!! masakra) i autobusem pojechaliśmy na stare miasto, czyli do Old San Juan.

Spacerowaliśmy po El Morro, hiszpańskiej fortecy z 1530r. i twierdzy San Filipe (rewelacja!), które w 1983r. trafiły na listę zabytków Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Chodziliśmy małymi, wąskimi uliczkami historycznego, Starego San Juan i… nagle.. …w jednej z wąziutkich starych uliczek miasta…

…Ania zauważa panią w białej sukni i mówi:

– “Mamo, zobacz, ta pani wygląda jak królewna!”

Mnie się od razu skojarzyło po prostu z panną młodą, piękna młoda kobieta i jakiś mężczyzna robi jej sesję zdjęciową.. no ale nic, idziemy dalej. Przechodząc obok owej kobiety w białej sukni powtórzyłam jej, co powiedziała nasza Ania, że wygląda Pani jak królewna. Dziewczyna pięknie się uśmiechnęła, podziękowała i pogratulowała naszej 5-latce wspaniałego wyczucia. Okazało się bowiem, że ta kobieta w białej sukni to prawdziwa Królowa! – Miss World z 2019r., Toni-Ann Singh z Jamajki.

Ania i Toni, Old San Juan

To jeszcze nie nie wszystko 🙂 Toni powiedziała nam, że jutro, właśnie w Puerto Rico, odbędą się wybory Miss World 2021 i że wśród kandydatek jest również Polka i zrobiła gest przekazania korony na głowę naszej Ani 🙂

To wciąż nie koniec 🙂 Bo następnego dnia okazało się, że Toni faktycznie przekazała koronę właśnie Polce! Karolina Bielawska z Łodzi została zwyciężczynią 70. edycji konkursu Miss World 2021! Czyż to nie był bardzo ciekawy zbieg okoliczności??

Następnego dnia spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi Beatą i Leszkiem, których poznaliśmy na jachcie na Grenadzie. Mieszkają w Puerto Rico od kilku lat. Przyjechali po nas autem i pokazali swoje najpiękniejsze miejsca. Ależ tam ślicznie! Niestety zbyt wiele czasu nie mieliśmy, ale lepiej krótko, niże wcale 🙂 Było super! Dziękujemy i koniecznie do zobaczenia Kochani!

Dalej zostały nam do zrobienia jeszcze takie bardziej przyziemne sprawy, jak pranie, zakupy, testy antygenowe na Bahamy, wypełnianie aplikacji i sterty papierów oraz check – out i wypłynęliśmy. Filmik stąd też kiedyś miejmy nadzieję powstanie!

Koniecznie trzeba nam tu wrócić! Jest jeszcze tyle do zobaczenia!

Serdecznie pozdrawiamy z s/y Rybka! Ahoj!!!


0 Komentarzy

Dodaj komentarz

%d bloggers like this: