Od kilku tygodni próbujemy dodzwonić się do Deparatmentu Imigracji na Tortoli, ale żaden nasz telefon nie został jeszcze odebrany. Napisaliśmy kilka maili i w końcu – otrzymaliśmy odpowiedź! Mamy stawić się osobiście w siedzibie “BVI Department Of Immigration” z paszportami i dokumentami jachtu jutro rano. W końcu postawimy żagle!!!
Generalnie było tu zazwyczaj tak, że otrzymywało się pozwolenie na pobyt na miesiąc czasu, a potem, jeżeli ktoś chciał jeszcze zostać na terenie Brytyjskich Wysp Dziewiczych – mógł ubiegać się o przedłużenie, za dodatkowymi opłatami oczywiście.
Teraz wszystko się pomieszało…
Zamknięte granice, co chwile przedłużane dni kwarantanny, nikt nic nie wie… i każdy mówi co innego… Dosłownie “rzutem na taśmę”, tuż przed pierwszym tygodniem 24-godzinnej kwarantanny, udało nam się przedłużyć pobyt o 3 tygodnie (to był max.), do 17.04… czyli niby od prawie miesiąca jesteśmy bez odpowiednich pieczątek w paszportach… Ale nie było jak ich załatwić! Zakaz przemieszczania się jachtami czy to prywatnymi czy czarterowymi – nadal obowiązuje, chyba że zdobędzie się odpowiednie pozwolenie (jak my teraz). Od czasu do czasu przypływała tylko do nas na kontrolę straż graniczna. Zajrzeli raz w papiery i stwierdzili, że wszystko jest oki i musimy czekać, aż ktoś nam w końcu coś oficjalnie powie.
Od przedwczoraj sytuacja na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych nieco się rozluźniła. Można legalnie wychodzić na plażę w godzinach 06:00 – 13:00, a do godziny 19:00 – być poza domem. W nocy nadal obowiązuje godzina policyjna. Sklepy, apteki, promy (lokalnie) i wiele firm została otwarta w ciągu dnia, natomiast hotele, restauracje, jakakolwiek turystyka – wciąż nie. Granice są nadal zamknięte i nie wiadomo kiedy i na jakich zasadach zostaną otwarte… Póki co – nie ma tu wiele przypadków zachorowań na koronawirusa. Zanotowano w sumie 7 zarażonych osób, z czego 3 osoby wyzdrowiały, 1 umarła.
Czujemy się tu bardzo dobrze. Jesteśmy zdrowi, bezpieczni, a o nasze pozytywne nastawienie dbają dodatkowo lokalni mieszkańcy z zatoki White Bay (tu stoimy) i Great Harbour z wyspy Jost Van Dyke. Cudowni ludzie tu mieszkają! Trafiliśmy wspaniale! Choć gdyby nie wirus – bylibyśmy już na Wyspach Galapagos i szykowalibyśmy się właśnie do najdłuższego przelotu oceanicznego… na Markizy… No cóż… nie narzekamy…
A za chwilę stawiamy żagle i płyniemy na Tortolę do Road Town… jak najbardziej okrężną drogą się da (coby dłużej pożeglować 🙂 i zobaczymy… czy przedłużą nam pobyt tutaj…?? Tak byśmy chcieli najbardziej… zostać na akwenie Brytyjskich Wysp Dziewiczych jeszcze z miesiąc, pożeglować od wyspy do wyspy, a potem popłynąć na południe do Grenady lub na Trynidad & Tobago i tam przeczekać sezon huraganów. A w grudniu spróbujemy zrobić kolejne podejście do Panamy i Pacyfiku… o ile sytuacja na Oceanie Spokojnym się jednakowoż uspokoi…. Zobaczymy…
Poniżej zapraszamy do obejrzenia filmiku o naszym życiu na jachcie podczas kwarantanny w White Bay.
Ahoj i do zobaczenia!
Pozdrawiamy z White Bay!
Załoga Rybki z Helu
Ps. Włączymy yellowbrick’a 🙂 Będzie widać naszą pozycję tutaj :-))
4 Komentarze
Karolina · 13 maja 2020 o 0746
Jesteście super-fajni! 🙂 Zazdrościmy widoków! Widzę, że kwarantanna, niezależnie od miejsca pobuty, pozytywnie wpływa na kreatywność. Z przepisu na ser na pewno skorzystam! Powodzenia 🙂
Marzena Seweryna Jarzyna · 13 maja 2020 o 1311
Brawo, Kochani. Niech spełniają się Wasze marzenia. Powodzenia zawsze i wszędzie 😍
Karol · 15 maja 2020 o 1327
No faktycznie, patrzę na Soggy Dollar Webcam i co widzę? No pustkę widzę…. Nie ma Rybki i Rybickich, popłynęli już.
Dobrych wiatrów!
syrybka · 22 maja 2020 o 1530
Karol! Wróciliśmy 🙂 Pozwolenie na pobyt przedłużone, a kwarantanna wciąż trwa… jeszcze z tydzień i legalnie będziemy mogli tu żeglować… oby 🙂 Póki co pozdrawiamy znowu z White Bay 🙂