Ależ to był przelot…

Pierwsze 2,7 doby pruliśmy jak na skrzydłach 🙂 Z St. Georges na Grenadzie do Bahia Salinas w Puerto Rico przeżeglowaliśmy non stop 481 Mm (mil morskich) w 65 godzin, z czego tylko 1,5 godziny na silniku. Nasza średnia prędkość wyniosła 7,4 kn (węzła) => czyli superkowo! Żeglarstwo było przednie! Wiało z kierunków E-NE o sile 5-7 B (w skali Beauforta), a my na drugim refie na grocie i zrolowanym 3 razy foku – płynęliśmy czasem pełnym bajdewindem a czasem półwiatrem, czasem ostrym bagsztagiem po 7-9 węzłów. Dzieci skakały przypięte w szelkach na falach na siatce na dziobie i miały z tego największy ubaw, a my się delektowaliśmy wspaniałą żeglugą.. – dopóki nie pękła nam szekla mocująca talię grota do wózka szotów grota. To była niezła akcja… trzeba było przymocować najpierw bom, zrzucić grota, wejść na górę do szyny grota, założyć nową szeklę, złapać końcówkę bloczków i sprowadzić talię z powrotem na swoje miejsce… a to wszystko przy stanie morza 4-5 (czyli 2-5m fale), sile wiatru 6-7 B (czyli 25-28 węzłów) i oczywiście podczas nocnej żeglugi 🙂 Na szczęście “łysy” pięknie nam oświetlał nocne wachty, także daliśmy radę 🙂

Dopływając do Puerto Rico wiatr niemal całkowicie ustał, ale prognozy na najbliższe dni nie były zbyt ciekawe. Miało wiać ponad 35 -40 węzłów wiatru, a więc sztormowa pogoda. Być może bylibyśmy jeszcze szybciej dopłynęli na Bahamy niż do Puerto Rico (dobry kierunek wiatru NE), ale z drugiej strony – po co tak męczyć załogę i sprzęt? Tym bardziej że przed nami do pokonania był najpierw słynny “Mona Passage”, przejście między rafami pomiędzy wyspami Puerto Rico i Hispaniolą, gdzie zazwyczaj więcej wieje, a fala jest wyższa i nieregularna. Poza tym – mamy nasze kochane dzieci na pokładzie, no i jesteśmy tylko we dwójkę do sterowania. Nie ma co ryzykować, w końcu tak bardzo nigdzie nam się nie spieszy… Zgłosiliśmy się do US Coast Guard, żeby nam pozwolili przeczekać pogodę na kotwicy na dobrze osłoniętym od wiatru kotwicowisku (oczywiście bez schodzenia na ląd, nie byliśmy odprawieni). Nie było żadnego problemu. Przestawiliśmy się tylko z Bahia Salinas do Puerto Real anchorage, gdzie nie wiało niemal nic. Zrobiliśmy lekcje ze Stasiem, drobne naprawy na jachcie i przygotowywaliśmy się do kolejnego etapu. Na koniec podziękowaliśmy US Coast Guard za miłą gościnę i po 2 dniach ruszyliśmy dalej…
A swoją drogą wielka szkoda, że przez te całą cholerną pandemię nikt nie może do nas dojechać 🙁

Mona Passage zrobiliśmy nocą, gdzie powiewało jeszcze z ENE po 25-27 węzłów wiatru (6B), a potem już siadało… Przeżeglowaliśmy pomiędzy ogromnymi płyciznami Mouchoir Bank i Silver Bank na północ od Dominikany i w końcu odwróciliśmy się z wiatrem i żeglowaliśmy na motylka… jeden żagiel po jednej stronie, drugi o drugiej, pod pełnymi żaglami… ależ było spokojnie.. też cudownie!

A tuż za Turks and Caicos zaczęły się schody 🙂 Niż zbliżał się szybciej i niżej, niż prognozowano i wiatr zmienił kierunek… teraz wiało prosto w mordę 🙂 Zaczęliśmy się halsować.. Dopłynęliśmy pod południowy cypel Long Island i zdechło całkowicie… Miało 2 dni nic nie wiać, a więc z Nuevitas Rocks chcieliśmy przemotorować przejściami (po zachodniej stronie Long Island) pomiędzy płyciznami do Thomson Bay na Long Island i tam się odprawić na wejście na Bahamy. Tych miejsc odprawy na wpłynięcie na wody terytorialne państwa nie ma wiele (wszystko przez covida), trzeba dobrze kombinować z wiatrem i jego kierunkiem, żeby dostać się do nielicznie wyznaczonych miejsc.
Było niestety już trochę za późno, nie zdążylibyśmy przed zmrokiem do Thomson Bay, a żeglowanie pomiędzy osuchami, rafami, po głębokościach 2-4m – musi odbywać się za dnia, przy dobrej widoczności, ze słońcem za plecami najlepiej – żeby widać rafy i kamienie i maksymalnie umiarkowanym wietrze.
Rzuciliśmy więc kotwicę na głębokości niecałych 3m i czekaliśmy do rana na wysoką wodę, żeby realizować plan (pływy pół-dobowe ok. 1m, mają ogromne znaczenie w żeglowaniu po Bahamach!). Niestety rozwiało się szybciej, w nocy z południa do 18 węzłów, jeszcze nie tak źle, ale kiedy nad ranem wiatr zrobił się zachodni i przybrał na sile do 25 węzłów, fala rozbudowała się natychmiast, zupełnie jak na Bałtyku, tylko kolor wody inny 🙂 No temperatura też:-) Ale rzucało nami strasznie na tych 3 metrach głębokości, szybko podnieśliśmy kotwicę, postawiliśmy żagle i zdecydowaliśmy się na odwrót. Wróciliśmy na głębsze wody, nie było innego wyjścia. Teraz trzeba było znaleźć bezpieczne schronienie przed zbliżającym się kolejnym sztormem… Swoją drogą wystąpiła wyjątkowa sytuacja synoptyczna na Bahamach o tej porze roku… 3 niże jeden za drugim i to tak nisko… No cóż było zrobić…

Dokładnie o wysokiej wodzie (1700) dotarliśmy do Little Harbour, zatoki po wschodniej stronie wyspy Long Island. Zdążyliśmy przed sztormem i jeszcze kolejny też tam przeczekaliśmy. W sumie tydzień czasu staliśmy na kotwicy, czekając na okienko pogodowe, żeby wyjść. Poza nami – był jeszcze tylko jeden jacht, my na północy zatoki, a on – na południu, nikt więcej. Fale przelewały się przez skały, morze na zewnątrz było bardzo wzburzone. U nas w zatoce wiatry dochodziły do 38 węzłów prędkości. Kotwica rzucona na piachu trzymała świetnie! (Rocna! najlepsze kotwice na świecie 🙂

Po tygodniu, kiedy morze się uspokoiło, mogliśmy w końcu bezpiecznie wyjść z Little Harbour. Następnego dnia wpłynęliśmy do malutkiego porciku Stella Maris Marina na tej samej wyspie (tylko z drugiej strony, wejście do portu też tylko o wysokiej wodzie) i dokonaliśmy oficjalnej odprawy na Bahamy.

Reasumując, prawie 3 tygodnie zajęła nam podróż z Grenady na Bahamy. Z St. Georges (Grenada) do Stella Maris (Long Island, Bahamy) przepłynęliśmy 1316 Mm (mil morskich) w czasie 215 godzin, z czego 204 pod żaglami, czyli 9 dni żeglugi, a reszta to przeczekiwanie pogody na kotwicy. Było bardzo ciekawie, a teraz, już na Bahamach – zrobiło się MEGA ciekawie! Ale o tym już następnym razem…


Filmik z naszego przelotu z Grenady na Bahamy, zapraszamy!

Galeria zdjęć


2 Komentarze

Elżbieta · 18 Mar 2021 o 1739

Boże jak ja Wam zazdroszczę…życzliwie oczywiście.!.Fantastyczny kawał życiorysu. Dzieci to będą wspominać całe życie. Chciałabym Wam towarzyszyć choćby w charakterze majtka…Urwanie …. z tym covidem. Nie można się ruszyć do Was a czas leci – dla mnie to już coraz szybciej. Ciągle mam nadzieję że wreszcie będę mogła doszlusować. Serdecznie Was pozdrawiam…Was i Wasze cudowne dzieciaki…👋🍀🤗

Michał · 7 Kwi 2021 o 1357

Nie realizujecie tego co zaplanowaliście na początku tej przygody ale jesteście w trakcie życiowej przygody, w bajecznych sceneriach, poznajecie cudownych ludzi i jesteście w tej bajce całą rodziną – czy potrzeba coś więcej? Pozdrowienia z mroźnego Gdańska 🙂

Odpowiedz na „MichałAnuluj pisanie odpowiedzi

%d bloggers like this: