Hello Halloween!

Tak jak w zeszłym roku, tak i w tym dane nam było spędzić ostatni dzień października 2021 – na Grenadzie. Restrykcje trochę poluzowano, plaże otwarte są już do wieczora, godzina policyjna zaczyna się o 21:00, jest dobrze 😊

Byliśmy już na wycieczce po wyspie z Marcinem, Księdzem z Polski, który tu stacjonuje (przesympatyczny człowiek! O wycieczce napiszemy osobno!), odwiedzaliśmy mniej znane zakątki, których nie udało się zobaczyć w zeszłym roku, spotkaliśmy też dawnych znajomych na Carriacou, także wciąż coś się tu dzieje… Postanowiliśmy zostać tu przynajmniej do listopada (ubezpieczenie i tak nie pozwala nam być “wyżej” aż do grudnia), żeby jeszcze dzieci mogły skorzystać z towarzystwa innych dzieci, a nie tylko szkoła i rodzicie… 🙂 no i to Halloween – hucznie obchodzone przez cruiserów na Grenadzie.

Było super! Pływaliśmy pontonem od jachtu do jachtu (zgodnie z mapką) pomiędzy kotwicowiskami Woburn Bay, Calvigny Cut, Hog Island i Secret Harbour. Z nami pływali również lokalni znajomi, dzieci Nalini i Krishny i ich kuzynki, pierwszy raz w życiu i świetnie się razem bawiliśmy. Za każdym razem krzyczeliśmy “Haaaappppyyyy Haaaalloooowweeeeennnn! – dopływając do jachtu i po zdobyciu cuksów 🙂 Dzieci się cieszyły, że zapełniły swoje worki słodyczami (które teraz musimy im wydzielać, co by na raz nie zjadły, a zęby za szybko nie wypadły :-), a ja następnego dnia prawie nie mogłam nic powiedzieć od tych halloweenowych wrzasków 🙂 Ale było fajnie!

Goodbye Grenada!

Następnego dnia, po lekcjach Stasia – przestawiliśmy się do pięknej zatoczki Morne Rouge Bay, skąd pontonem dnia następnego pojechaliśmy do St. Georges. Po drodze złapaliśmy wyjątkową i mało spotykaną rybę, duży okaz, african pompano, którą ugrillowaliśmy i spożyliśmy (częściowo, nie dało rady całej na raz!) w przemiłym towarzystwie znajomego Marcina. Ależ ta ryba była przepyszna!!!

W Saint Georges zrobiliśmy zakupy, zjedliśmy po raz ostatni pyszne lody z House of Chocolate (Dom Czekolady), pożegnaliśmy się z wujkiem Marcinem, z wujkiem Garym, Reage, ze znajomymi z jachtów s/y Gaga (Olga, Andey, Alika, Anfisa), s/y Aphrodithe (Loraine, Rick, Henry, Karen, Betty, Paul) , s/y SeaBreeze (Laura & Mark), s/y Goovin (Terry & Robert), s/y Lupine (Lou, Garet, Fiona, Celeste) i innymi… Pozostaniemy w kontakcie!
Ach będziemy miło wspominać pobyt na Grenadzie!

Welcome to Trinidad & Tobago

Zanim wypłynęliśmy z Grenady – musieliśmy jeszcze wszyscy zrobić testy PCR, nawet nasza najmłodsza Ania, taki wymóg na Trinidad & Tobago. Na szczęście testy potaniały na Grenadzie i zamiast 410 EC od osoby, jak to miało miejsce jeszcze miesiąc temu – teraz kosztowały 135 EC od osoby, a dzieci poniżej 12 roku życia – mają za darmo. Niestety na Trinidadzie już tak różowo nie jest.. 🙁 Okazuje się, że my z Krisem, jako że jesteśmy zaszczepieni – kolejnych testów PCR robić już na miejscu nie musimy, ale dzieci – muszą (210 USD / osobę :-((.

Stoimy więc na kwarantannie na kotwicy już w Chaguaramas na Trynidadzie i za 2 dni ma przyjść do nas lekarz. Dopiero po negatywnym wyniku testów dzieci będziemy mogli się oficjalnie odprawić na wpłynięcie na wody terytorialne Trinidad & Tobago. Po odprawie – będziemy się wyciągać w stoczni PowerBoats. Czeka nas trochę prac stoczniowych, kilka napraw na jachcie, malowanie dna itd. Ponoć są tu i inne dzieci, więc nasze nie mogą się już doczekać zejścia na ląd 🙂

What next?

Co dalej? No właśnie, dobre pytanie 🙂 Kiedy wyciągaliśmy się tutaj 2 lata temu – w życiu nie przypuszczałabym, że tu wrócimy, w sensie w trakcie naszej podróży.. Szykowaliśmy w końcu jacht i nas na Pacyfik i mieliśmy go sprzedać w Australii, a tu proszę… Ale skoro i tak musimy stanąć na suchym lądzie, porobić co najpotrzebniejsze, a Trynidad & Tobago w końcu otworzył swoje granice – najlepiej zrobić to tam, gdzie wiemy że dobrze robią, że tanio i znamy tam ludzi…

Planujemy skończyć wszelkie prace przy jachcie do końca listopada i przed grudniem wrócić do wody. Potem chcemy popłynąć na St. Martin. Na Święta Bożego Narodzenia – być może Brytyjskie Wyspy Dziewicze (jak uda się komuś do nas dolecieć), a na Nowy Rok – Martynika. Z Martyniki do Puerto Rico i z Puerto Rico – na Bahamy. Na Bahamach zostalibyśmy kilka miesięcy, tam nam się bardzo podobało i spenetrujemy miejsca, których wcześniej nam się nie udało… Czekamy też na odwiedziny rodzinki i znajomych, no mamy nadzieję tym razem się uda 🙂 A po Bahamach – najprawdopodobniej pożeglujemy na Florydę, gdzie sprzedamy nasz jacht. No chyba że kupca znajdziemy szybciej, który będzie chciał żeby przeprowadzić mu jacht np. do Panamy czy z powrotem na Grenadę – to tam też wciąż możemy popłynąć 🙂

Tak, niestety, trzeba będzie sprzedać już jacht i wrócić do pracy, a dzieci do stacjonarnej szkoły.. Ach jaki to będzie ciężki powrót.. No cóż… jeszcze kilka dobrych miesięcy przed nami, także korzystajmy ile się da!! A jak to później będzie?? – się okaże 🙂 Życie pisze tak różne scenariusze… Zobaczymy :-))))

Ahoj i do zobaczenia!

Serdecznie pozdrawiamy z pokładu s/y Rybka!



0 Komentarzy

Dodaj komentarz

%d bloggers like this: